Pierożki pistacjowe z dżemem malinowo-różanym

26.7

Stało się. Musiałam, nie zdzierżyłam, długo szukałam i znalazłam. Potworna, nieforemna kurtka (której miejsca spoczynku jak zwykle nie pamiętałam) wypełzła z dna szafy spychając z wieszaka zgrabny, cienki płaszczyk. Chlip. Cały czas pocieszam się, że mieliśmy całkiem sympatyczną pogodowo jesień, a rok temu już na samym początku października Ta, Której Imienia Nie Wolno Jeszcze Wymawiać zaskoczyła drogowców. Tak czy inaczej nadeszła pora rękawiczek, czapek i póki co nieśmiałego niepokoju przed nadchodzącym deficytem naturalnego światła. A tak się w tym roku znielubiliśmy z lampami, chlip po raz drugi i po stokroć.

26.3

Mam nadzieję, że w obecnych warunkach nie będziecie mi mieli za złe odkurzenia letniego przepisu. W ramach ciekawostki – jeszcze miesiąc temu widziałam takie maliny na targu… jedno, jedyne pudełeczko, zaplątane wśród dyń i żurawiny. Po owocach zostały przetwory, przydadzą się do ciasteczek. Na zaś podaję przepis na dżemik którego użyłam. Nie dość że nie mam już malin, moja woda różana wyparowała w tajemniczych okolicznościach. Zostawiłam prawie pełną buteleczkę na oknie w kuchni i… jedno słowo: babcia.

Babcia mieszka w innym mieście i nie do końca orientuje się co gdzie u nas leży, co jest czyje i co warto byłoby zostawić w spokoju. Do dziś nie udało mi się wyciągnąć od niej informacji, czy wodę różaną wypiła (co jest chyba najbardziej przerażającą możliwością, biorąc pod uwagę bardzo silny aromat), zużyła do herbaty, czy po prostu butelka na widok nieznajomej osoby wywinęła fikołka. Już chyba wolałabym zastosowanie spożywcze (bardzo nie lubię gdy coś się marnuje), szczególnie że kubki smakowe babcia ma już nie te i może rzeczona esencja wielkiej krzywdy by jej nie zrobiła. À propos babcinych kubków smakowych – przypomniała mi się zabawna sytuacja, kiedy to seniorka jakieś 20 lat temu chciała pod nieobecność rodziców zorganizować mi i bratu podwieczorek. Pobuszowała w spiżarni, wyłożyła deser na talerzyki, urody był rzadkiej, ale nic to – wcinamy. Pierwszy gryz… Boże. „Babciu, a co to za ciasteczka?”. Ponowny szczupak w głąb spiżarni, szelest opakowania, rzut okiem na etykietę: kotlety sojowe. Chyba nigdy tego nie zapomnę ;) Ale wróćmy na ziemię. Będziemy robić to:

26.6

Kolejny z przepisów z czasu focha piekarnika, więc bardzo Was proszę – kontrolujcie czas. Ciasto ma przypominać to znane z makaroników w kształcie dużych, okrągłych ciastek, nie tych maleńkich cudeniek we wszystkich kolorach tęczy. Lekko twardawe, z kruchą skorupką i ciągnącą warstwą tuż pod nią. Wybór dżemu zależy już od Was, mi do pistacji przypasował malinowy.

Dżem malinowo-różany:

✔ 500g malin
✔ 160g drobnego cukru
✔ 2 łyżki wody różanej
✔ 2 łyżki soku z cytryny

Maliny zasypujemy cukrem, odstawiamy na 15 minut by puściły sok. Zaczynamy gotować owoce na średnim ogniu od czasu do czasu mieszając, by nic nie przywarło do rondelka. Dodajemy wodę różaną. Dżem będzie gotował się około 15 minut, aż do zgęstnienia – gdy przeciągniemy łopatką po dnie garnka, nie powinien od razu spływać na miejsce. Dodajemy sok z cytryny, mieszamy, jeszcze gorący dżem przelewamy do wyparzonych słoików (jeśli używacie weków, nie zalewajcie gumek wrzątkiem – powinny być wypłukane w zimnej wodzie) i odstawiamy do ostygnięcia oraz stężenia.

26.126.2

Ciasto (na około 20 pierożków):

✔ 100g zmielonych pistacji, bez soli
✔ 150g mąki pszennej
✔ 100g drobnego cukru
✔ 3 żółtka
✔ 1 białko

Przed zmieleniem pistacji trzeba je najpierw obrać ze skórek. W tym celu zalewamy orzechy na 5 minut wrzątkiem, wysypujemy równomiernie na ściereczkę i gdy odrobinę ostygną energicznie pocieramy wybierając co jakiś czas oczyszczone sztuki. Mielimy pulsacyjnie w młynku do kawy dodając trochę mąki, by wiórki nie miały szansy się zlepić.

Wszystkie składniki oprócz białka zagniatamy, dodajemy białko, wyrabiamy ciasto. Będzie ono bardzo lepkie, ale też szybko zacznie twardnieć. Dzielimy na dwie lub trzy kuliste porcje, zawijamy w folię spożywczą, spłaszczamy i chowamy do lodówki przynajmniej na godzinę. Przekładamy ciasto do zamrażalnika, stolnicę obficie obsypujemy mąką. Odrywamy od ciasta małą porcję, wałkujemy, wycinamy okrąg o średnicy około 8 centymetrów. Nakładamy łyżeczkę dżemu, sklejamy delikatnie brzegi pierożka, przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Powtarzamy aż do wykorzystania całego ciasta z zamrażalnika. Pieczemy w 200°C przez około 20 minut (pamiętajcie o mojej awarii, może być i 5 minut krócej!). Po upieczeniu odstawiamy do ostygnięcia i stwardnienia.

26.426.5

Smacznego!


Komentarzy: 9

  1. gin pisze:

    Hmm… Ja nigdy nie zapomnę, jak moja szanowna Rodzicielka spoiła moją wtedy czteroletnią Siostrę spirytusem, bo myślała, że to syrop na kaszel. A jak dziecko się prawie udusiło, to jeszcze je ofukała, że cuduje ;)
    Pierożki są zachwycające :)

    • Aga pisze:

      O mój Boże! Niezła zawodniczka, dobrze że się nic nie stało :) Moja Rodzicielka natomiast kiedyś złapała strasznego lenia i na moją prośbę o popcorn odburknęła, że w lodówce stoi słoik z olejem, mam nalać trochę do garnka i zasypać ziarenkami. Potem za karę biegła w te pędy do kuchni, bo zamiast oleju wzięłam ocet i straaasznie się dymiło :P

Odpowiedz na „ginAnuluj pisanie odpowiedzi