Czołem! Dziś notka na szybkości. Skoro już Was pomęczyłam malinami poza sezonem pomyślałam, że jak pójdę za ciosem i szybciej skończymy te tortury, krócej będziecie chować urazę ;) A tak zupełnie na poważnie – czy ktoś też przeżywał tego lata tak potężny owocowy ciąg, że nieważne z jakim zapasem malin, borówek i innych dobrodziejstw wracał do domu, wszystko od razu trafiało do buzi, do ciasta, lodów, koktajli… tylko nie do zamrażalnika? Nie mam nic. Absolutnie. Poza kurczakiem. Do tego złapałam potworny wstręt do drobiu i ten smutny kurak tak się chłodzi i chłodzi bez żadnego weselszego towarzystwa. Mam nadzieję, że chociaż Wam uda się z czeluści oszronionych szuflad wydostać woreczek malin.
Dziś będzie bez lawiny zdjęć – tartę Michela Roux robiłam na wariata na potrzeby opublikowanego milijony lat świetlnych temu konkursu z bloga What’s Cooking?. Była pyszna, aczkolwiek następnym razem chyba pokuszę się na dodatek mlecznej czekolady – należę do tych nieszczęśliwców, którzy najchętniej pławiliby się w hipersłodkiej, białej czekoladzie, po każdej kostce łkając nad kondycją swoich bioder. Deserowa bywa dla mnie za cierpka, ciut metaliczna. Obawiam się tylko, że kolor czekolady mlecznej pozbawiłby tartę walorów wizualnych… Nic to, lecimy!
Ciasto na spód:
✔ 150g mąki pszennej
✔ 50g zimnego masła pokrojonego w kosteczki
✔ 50g cukru pudru
✔ 1 jajko
✔ szczypta soli
Mąkę przesiewamy z cukrem i solą. Dodajemy masło, delikatnie rozcieramy składniki palcami starając się ich za bardzo nie rozgrzać. Możecie też siekać całość nożem, zyskacie dzięki temu więcej czasu na połączenie składników. Dodajemy jajko i szybko zagniatamy ciasto. Formujemy je w kulę, zawijamy w folię spożywczą i spłaszczamy. Powinno spędzić w lodówce przynajmniej kwadrans.
Foremkę o średnicy około 18 centymetrów smarujemy masłem i lekko oprószamy mąką. Ciasto wałkujemy na grubość około 3 milimetrów, podsypujemy mąką by się nie kleiło. Nawijamy je na wałek, ostrożnie przekładamy do foremki. Dociskamy brzegi i obcinamy nadmiar ciasta rolując wałkiem po krawędziach blaszki. Spód nakłuwamy widelcem, wstawiamy do lodówki jeszcze na pół godziny.
Piekarnik rozgrzewamy do 190°C, osłaniamy ciasto pergaminem i zasypujemy ceramicznymi kulkami lub fasolą. Pieczemy przez 15-20 minut, po upływie tego czasu zmniejszamy temperaturę do 180°C, usuwamy obciążenie i papier, dopiekamy przez 5-10 minut. Zarumienione ciasto odstawiamy do ostygnięcia.
Nadzienie:
✔ 250g malin
✔ 200ml śmietanki kremówki 36%
✔ 200g czekolady deserowej
✔ 25g cukru pudru
✔ 50g masła w kawałeczkach
Maliny kroimy na pół, układamy gęsto na spodzie tarty wnętrzami ku górze.
Czekoladę drobno siekamy. Śmietankę podgrzewamy, po zdjęciu z ognia rozpuszczamy w niej czekoladę i cukier puder. Miksujemy dodając po kawałeczku masła, aż masa stanie się jednolita. Gotowy krem wylewamy równą warstwą na owoce, zostawiamy do ostudzenia. Kiedy osiągnie temperaturę pokojową, wstawiamy tartę do lodówki na kilka godzin lub na noc. Dekorujemy malinami i odrobiną przesianego cukru pudru.
Smacznego!