Dzień dobry, ale o co chodzi?

„Witaj świecie!” sugeruje WordPress, i w sumie dobrze, bo kompletnie nie wiem od czego zacząć.

Po pierwsze i najważniejsze: absolutnie nie będzie to blog kulinarny w pełnym tego słowa znaczeniu. Do gotowania mam niestety dwa razy więcej lewych rąk niż przeciętny dzierżyciel kuchennych utensyliów, o podziwianych przeze mnie Alchemiczkach (bo póki co po prawej stronie bloga królują same Panie, zobaczymy co będzie w przyszłości :) ) już nawet nie wspominając. Przepisy w znakomitej większości będą opatrzone linkami do Źródeł znacznie mądrzejszych i bieglejszych w sztuce kulinarnej ode mnie. Jeśli pojawi się chociaż prosta modyfikacja przepisu, to znak, że właśnie otwiera się u mnie w domu szampana ;)

„To o co właściwie chodzi?”

Ano, chodzi o fotografię. I to nie byle jaką, bo w założeniu powodującą niekontrolowany ślinotok, lub chociażby delikatny, radosny podskok żołądka.

Jedzenie nie kaprysi, pozuje wdzięcznie i w większości przypadków cierpliwie. Odpowiednia oprawa, światło i voilà!: kubki smakowe buszujących po blogach, Pintereście, biedaków umęczonych dietą lub po prostu kulinarnych koneserów mogą zacząć swobodnie szaleć.

Dopóki z dnia na dzień nie usunęłam z jadłospisu wszystkiego co słodkie lub kojarzące się z błogim poklepywaniem się po pełnym brzuszku, odróżniałam co najwyżej muffina od cupcake’a. Nawet nie pamiętam jak to się stało, że w czasie kiedy na talerzu lądowało smętne jajko w towarzystwie jeszcze smutniejszego tuńczyka w sosie własnym, trafiłam na doskonale znane polskim foodies Moje Wypieki Doroty. I w tym miejscu, niecałe 19 miesięcy i 23kg temu, pojawia się ten mityczny grom z jasnego nieba. Klikam przepis za przepisem, nie do końca rozumiejąc co z czym i dlaczego, ale chłonąc każdą fotografię z większą uwagą niż japońska wycieczka arrasy na Wawelu ;) Żeby było śmieszniej wcale nie chodziło o jedzenie samo w sobie. Jakość, klimat, pomysłowość, dekoracja… wszystko sprawiło, że nawet rzeczy za którymi na co dzień nie przepadam, stały się szalenie atrakcyjne i trafiły na listę „na zaś”. Ów nazasiek rozrasta się obecnie do niebotycznych rozmiarów na moim Pintereście.

Po wizycie na blogu Doroty jeszcze parę takich gromów solidnie uderzyło w moje przegłodzone serduszko, aż w ręce wpadła książka Hélène Dujardin, czyli niejakiej Tartelette. Coś niesamowitego dla osoby tak jak ja od dawna zainteresowanej fotografią, ale zbyt leniwej żeby porządnie rozwinąć się w tym kierunku i zrozumieć niektóre zależności rządzące sprzętem. Hélène w śmiesznie prosty i czytelny sposób w ciągu kilkunastu minut przedstawiła mi to, czego nikt wcześniej nie był w stanie jasno wytłumaczyć. Znacie to uczucie, kiedy pytacie o jakieś zagadnienie techniczne, rozumiecie trzy pierwsze słowa, po czym gdzieś-tam-w-umyśle pojawia się ciemna, gęsta chmura, mrugacie niby z zainteresowaniem do mówcy, a tak naprawdę słyszycie „…i wtedy jak to ustawisz, musisz bla, bla, bla”? Nie? Kurczę, bo ja znam aż za dobrze ;) Sęk w tym, że nagle kolorowy, a czasem nostalgiczny świat fotografii kulinarnej łypnął okiem, zamachał utytłaną mąką rączką i uchylił nieśmiało drzwi, przez które próbuję póki co z dużą werwą się przecisnąć. Raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem, o czym niedługo się przekonacie. Zdarza mi się jeszcze zorientować po sprzątnięciu domowego pseudostudyjka, że zbyt dużo zdjęć jest w pionie, albo zapomniałam o zmianie głębi ostrości, ale hej!, nie od razu Rzym zbudowano! Grunt że coś tam czasem wyjdzie, nauczę się nowego przepisu, a rodzina niech tylko spróbuje narzekać na podwieczorek… ;)

Nie przedłużając – serdecznie zapraszam, po ciasteczku wręczam i mam nadzieję, że będzie smakowało. A póki co zapowiedź – na przekór – czegoś zupełnie niesłodkiego.

Lesson #2.1

Lesson #2.2Lesson #2.5

Lesson #2.3

Lesson #2.4

Lesson #2.6


Komentarzy: 6

  1. MrsCake pisze:

    Absolutnie nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz natknęłam się na Twojego bloga, ale po obejrzeniu najnowszego i przeczytaniu pierwszego wpisu, dodaję Twoją stronkę do moich ulubionych/Top 10/”Zaglądaj codziennie”/etc. Jestem pod mega wrażeniem. Szacun i wielkie WOW :) Pozdrawiam!

    • Aga pisze:

      Niezmiernie mi miło i mam nadzieję, że uda mi się sprostać top 10, aczkolwiek lojalnie uprzedzam, że na razie działam raz na tydzień :D Dziękuję raz jeszcze i gorąco pozdrawiam :)

  2. Basia pisze:

    Cieszę się, że założyłaś bloga, bo bardzo chętnie będę go odwiedzać, aby poglądać piękne zdjęcia!!!
    Pozdrawiam serdecznie!

Dodaj komentarz