Obiecałam ostatnio, że będzie bardzo, wręcz obłędnie słodko. A to za sprawą pysznego tortu na kakaowym biszkopcie, przekładanego masą chałwową i pokrytego grubą warstwą bezy szwajcarskiej. Szykujcie kubki smakowe i… palniki :)
Taka bezowa dekoracja chodziła za mną od jakiegoś czasu, trzeba było tylko dobrać coś do środka. Trafiła się idealna okazja – urodziny Taty. A co Tata lubi najbardziej? Chałwę! Raz nawet przez swój przysmak wpakował się w lekko stresową sytuację.
Otóż parę lat temu, kiedy to mój Dawca Genów uświadomił sobie, że jest już bliżej niż dalej zmiany kodu z przodu z 4 na 5, postanowił wybrać się na badania kontrolne. Lekarzy dotąd unikał dość skutecznie, a że trzymał się w dobrej formie i nic mu specjalnie nie doskwierało, kompletnie nie był na bieżąco ze swoimi wynikami. I może lepiej gdyby tak zostało, bo omal nie wylądował w szpitalu z kosmicznym cholesterolem. Całe szczęście najpierw kazano mu powtórzyć badanie po paru dniach, a potem jakiś przytomny człowiek spytał go, co jadł wieczorem przed pobraniem krwi. No jak to co? Chałwę. I to nie niepozorny batonik wyłowiony w markecie przy kasie, tylko dobre pół opakowania normalnej, paczkowanej chałwy… Wybór wypieku dla kogoś takiego był oczywisty.
Tort jest wynikową przepisów na biszkopt z Kwestii Smaku, przełożenie z Moich Wypieków i podpatrzonej na pinterestowych zdjęciach bezy (link do instruktażu znajdziecie w przepisie). Do dzieła!
Biszkopt na trzy blaty:
✔ 7 jajek
✔ 220g cukru
✔ 85g kakao
✔ 115g mąki pszennej
Rozgrzewamy piekarnik do 170°C, przygotowujemy tortownicę o średnicy 26 centymetrów, wykładamy na dnie krążkiem papieru do pieczenia – boki zostawiamy suche i niczym nie osłonięte.
Oddzielone od żółtek białka ubijamy na niskiej mocy miksera przez około 2 minuty – do spienienia. Stopniowo zwiększając obroty zaczynamy dodawać małymi porcjami cukier, miksujemy przez kilka minut aż białka staną się bardzo gęste i błyszczące. Do masy dodajemy po jednym żółtku, po każdym miksując do dokładnego połączenia.
Przesiane razem kakao oraz mąkę dodajemy do ubitych jaj w trzech porcjach. Po wsypaniu każdej z nich delikatnie mieszamy masę szpatułką tak, aby piana nie opadła. Kiedy nie będzie już widać grudek, przelewamy ciasto do formy, wyrównujemy i pieczemy 35-40 minut sprawdzając gotowość do wyjęcia patyczkiem. Jeśli wychodzi z biszkoptu suchy, możemy wyjąć tortownicę i – uwaga! – rzucić nią o blat. Takie potraktowanie biszkoptu ma uwolnić pęcherzyki powietrza i zapobiec opadnięciu ciasta. Jako że posiadam tortownicę ze szklanym dnem, trochę się obawiałam uderzenia o blat, dlatego rzuciłam ją po prostu na przykryte kocem łóżko. Nie skłamię jeśli powiem, że na chwilę świat stanął, biszkopt bowiem postanowił wyskoczyć z tortownicy i w zwolnionym tempie na moich przerażonych oczach wpaść z powrotem. Wcelował dobrze, katastrofy nie było. Uff. Pozostało tylko zostawić go do ostygnięcia i rozkroić na trzy blaty.
Masa chałwowa:
✔ 2 wyparzone jajka
✔ 125g masła w temperaturze pokojowej
✔ 125g margaryny w temperaturze pokojowej
✔ 140g drobnego cukru (można mniej, masa jest szalenie słodka)
✔ 350g dowolnej chałwy
✔ 2 łyżki likieru kawowego
✔ 2 duże łyżki konfitury wiśniowej
✔ łyżka kakao
Jajka koniecznie musimy najpierw dokładnie wyszorować i wyparzyć, czyli po prostu zanurzyć je w szklance wrzątku na jakieś 10 sekund. Tak przygotowane wbijamy do miseczki, która nadaje się do użycia w kąpieli wodnej. Dodajemy cukier i zaczynamy na wysokich obrotach miksować je nad gotującą się wodą. Wrzątek nie powinien dotykać dna naczynia, w którym są jajka z cukrem. Kiedy masa stanie się puszysta, gęsta i znacznie zwiększy swoją objętość, odstawiamy ją do ostudzenia do większej miski wypełnionej zimną wodą.
Ostygłą masę dodajemy porcjami do masła i margaryny. Cały czas miksujemy, na sam koniec dodajemy likier i posiekaną chałwę. Mieszamy całość szpatułką i odstawiamy do lodówki do stężenia.
W tym czasie rozpuszczamy w małym rondelku konfiturę wiśniową, wsypujemy do niej łyżkę kakao i dokładnie mieszamy.
Dwa pierwsze blaty tortu skrapiamy konfiturą, smarujemy po równo masą. Nakrywamy trzecim blatem. Pod brzegi ciasta podkładamy papier do pieczenia, który zapobiegnie wybrudzeniu tortownicy przy ozdabianiu go bezą.
Beza szwajcarska:
✔ 4 duże białka
✔ 200g cukru
✔ 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
W kąpieli wodnej przez kilka minut mieszamy białka z cukrem i ekstraktem pilnując, aby cukier nie osadzał się na brzegach miski i całkowicie się rozpuścił. Kiedy to nastąpi, zdejmujemy miskę z garnka z wodą i ubijamy białka przez około 8 minut, aż osiągną temperaturę pokojową i staną się bardzo gęste i błyszczące. Smarujemy tort większością piany, po czym zanurzamy w pozostałej części palce i staramy się tak – wybaczcie słowo, nic mi nie przychodzi do głowy – dziabać tort, żeby z ciągnących się białek powstały kolce. Kiedy efekt będzie zadowalający, wyjmujemy ostrożnie spod tortu papier, uzupełniamy ubytki i chwytamy za palnik by przypiec bezę z wierzchu. Nie martwcie się, jeśli kolce będą zajmować się ogniem – to część zabawy :) Jak mniej więcej ma wyglądać cały proces zobaczycie tutaj. Ubaw gwarantowany :) Podajemy, zbieramy ochy i achy. Gotowe.
Smacznego!