Dzień dobry! Dziś dzielę się z Wami prostym przepisem na moją ulubioną, pikantną zupę jesienną. Zabawna sprawa – kiedyś uciekałam z piskiem na samo hasło „zupa dyniowa”, a wszystko za sprawą pierwszego, bardzo niefortunnego spotkania z tymże daniem… do dziś nie wiem co tam dokładnie było, ale słodki ulepek nie zdobył ani mojego serca, ani żołądka, za to głęboko zapadł w pamięć.
Gwoli ścisłości: dla mnie zupa ma być ciepła i wytrawna. Żadne tam chłodniki, poziomki, czy arbuzy na mleczku kokosowym. Nie! Nawiasem mówiąc fotografowany jakiś czas temu chłodnik truskawkowy przerobiłam na lody – nie byłam go w stanie zjeść w stanie płynnym, w tej kwestii jestem zaprogramowana na stałe. Nie potrafię pokonać nawet miseczki gazpacho. Szczególnie po numerze, który wykręcił mi kiedyś Tata. Otóż wyobraźcie sobie, że fotografujecie pół dnia w ogrodzie przy niezbyt sprzyjającej aurze. W brzuszku Wam burczy aż sąsiedzi wyglądają z okien czy idzie burza, gęsia skórka falami wędruje to po rękach, to po plecach, a tu nagle słyszycie z głębi domu: „Agaaa! Zuuupa styyygnieee!”. Leciałam jak na skrzydłach. Nawet nie zdążyłam usiąść, kiedy zakrztusiłam się pierwszą łyżką lodowatej zgrozy. „Zupa stygnie”, dobre sobie! Nie w mojej kuchni.
Za odczarowanie dyni honor muszę oddać jednej z najstarszych edycji krakowskiego Najedzeni Fest!, na którą dotarłam tak zziębnięta, że bez namysłu rzuciłam się na pierwsze z brzegu danie, z którego unosiła się para. Niestety nie pamiętam, kto był autorem aromatycznej, rozgrzewającej, przepysznej zupy, ale dzięki tej osobie powstało wiele litrów gorącej dobroci, kilka ciast i tart, a nawet flan. Dziękuję!
Zupa (4 porcje):
✔ mała dynia Hokkaido
✔ 4 duże pomidory
✔ czerwona papryka
✔ 2 duże szalotki
✔ 3 ząbki czosnku
✔ 500ml bulionu
✔ 1/2 łyżeczki kminku
✔ 1/2 łyżeczki ostrej papryki
✔ sól i pieprz do smaku
✔ 4 łyżki śmietanki kremówki 30-36%
✔ świeży tymianek
✔ pieczywo, grzanki lub groszek ptysiowy
Rozgrzewamy piekarnik do 190°C. Dużą blachę do pieczenia wykładamy pergaminem.
Dynię rozcinamy, usuwamy ze środka pestki i włókna. Dzielimy na mniejsze kawałki. Pomidory kroimy w poprzek na połówki. Paprykę pozbawiamy gniazda i dzielimy na ćwiartki. Od szalotek odcinamy końcówki, cebulki obieramy i kroimy na połówki. Ząbki czosnku obieramy. Wszystkie te składniki rozkładamy na blaszce i zapiekamy przez godzinę. Odstawiamy do lekkiego przestudzenia, po czym oddzielamy miąższ dyni od skórki i obieramy pomidory starając się nie marnować soku. Warzywa dokładnie blendujemy wraz z bulionem (u mnie rosół z kaczki) i przyprawami – kminkiem, papryką, solą i pieprzem. Można dodać kurkumy – niestety ja, człowiek z estetycznie zadrutowaną szczęką, muszę się wystrzegać tej błyskawicznie farbującej przyprawy i szczerze mówiąc jakoś szczególnie nie zauważam jej braku.
Podajemy dekorując łyżką śmietanki i świeżym tymiankiem. Dobrym dodatkiem będzie pieczywo (szczególnie zrumienione na patelni drobne grzanki) lub groszek ptysiowy. Na upartego można zjeść zupę ze świderkami ;)
Smacznego!
Akurat gazpacho jest cudowne w gorące, letnie dni. Za to zupy owocowe… Od samego przedszkola mówię stanowcze NIE słodkim zupom :D
Krem z dyni musi być zawsze dobrze doprawiony, ten wygląda przepysznie!!! :)
Dziękuję! :) Nie wiem czy z gazpacho się kiedykolwiek przeproszę po tym „żarciku” Taty ;)