Witajcie :) Ja i mój Leń po długich bojach doszliśmy do kompromisu – będzie notka! Przez parę dni kapryśna panna Pogoda działała na rzecz pana Lenia, ale udało się wreszcie wyciągnąć słońce zza chmur, zakręcić podniebny prysznic i podbić temperaturę. Uff! Czyli co? Piknik chyba jak najbardziej na miejscu :) A jak piknik, to przecież powinno być lekko, łatwo, przyjemnie i tak, by nie pobrudzić sobie rączek. Krótko mówiąc dzisiejszy przepis do skomplikowanych nie należy, a do tego łatwo da się zapakować do słoiczka. Gdzie ów słoiczek powędruje – tu już miejsce na Waszą inwencję, z mojej strony mogę Wam tylko życzyć, żeby tam gdzie się wybieracie z koszykiem nie żyły zastępy mrówek gustujących w kiwi. Tudzież truskawkach. Tudzież bezach. Oj, może być ciężko, natuuura… ;) Choć patrząc na szlaki biegnące po blatach mojej kuchni dochodzę do wniosku, że natury te wyrachowane, drobne potworki wcale do szczęścia nie potrzebują…
Przepołowiony, ale jednak doprawiony sokiem z cytryny (nie pomijajcie, wychodzi super!) przepis na bezy wygrzebałam u Doroty.
Bezy (25 sztuk):
✔ 2 białka
✔ szczypta soli
✔ 1 łyżeczka soku z cytryny
✔ 120g cukru pudru
Piekarnik nagrzewamy do 110°C, włączamy funkcję termoobiegu. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia. Białka ubijamy wraz ze szczyptą soli na sztywno, dodajemy sok z cytryny i nadal miksujemy na najwyższej mocy miksera. Stopniowo, po łyżeczce, dodajemy cukier puder nie przerywając mieszania. Kiedy masa stanie się bardzo gęsta i sztywna, przekładamy ją do rękawa cukierniczego i wyciskamy na papier zachowując niewielkie dostępy.
Bezy będą piekły się przez godzinę, studzimy je w piekarniku przy lekko uchylonych drzwiczkach. Z zewnątrz powinny być chrupkie, w środku lekko ciągnące – ogromny plus, bo podczas wkruszania do deserków środek będzie sobie można ukradkiem zjeść ;) Ale ćśśś…
Deserki (4 porcje w naczynkach o pojemności 300ml):
✔ 80g ciasteczek zbożowych lub maślanych
✔ 650g jogurtu greckiego
✔ 200g truskawek
✔ 4 owoce kiwi
✔ 2 łyżki cukru trzcinowego
✔ 2 łyżki soku z limonki
Ciasteczka drobno kruszymy, powstały piasek dzielimy równo między słoiczki, dociskamy do dna wąską szklanką. Swoje deserki robiłam z ciastkami zbożowymi, możecie równie dobrze użyć delikatniejszych, maślanych ciasteczek.
W osobnych miskach rozdrabniamy blenderem kiwi i truskawki, do każdej porcji owoców dodajemy po łyżce cukru i soku z limonki.
Do każdego słoiczka nakładamy kolejno: trzy łyżki jogurtu, rozkruszoną bezę, mus z kiwi, ponownie trzy łyżki jogurtu z rozkruszoną bezą, mus truskawkowy, jeszcze raz jogurt i dwie rozkruszone bezy. Każdą porcję dekorujemy całą bezą.
Słoiczki zakręcamy, chowamy do koszyka i wyruszamy hen, hen, z kocykiem i dobrą książką pod pachą. Rany, jakie to było męczące… ;)
Smacznego!
Przepiękne zdjęcia ! :)
Bardzo dziękuję :)
To zapraszam serdecznie do mnie – jestem w Krakowie i wiem coś o ceramice Bloomingville:) Piękne zdjęcia!
Dziękuję :) Rany, przemknęło mi niedawno przez przeglądarkę WL, tylko chwilowo oszczędzam na propsach żeby nie puścić mojej pani architekt z torbami, albo raczej żeby to ona mi nie podziękowała ;) Czy „jestem w Krakowie” oznacza że wyrósł jakiś oddział sklepiku na krakowskiej ziemi? :)
P.S.
Nadrabiam zaległości w dziale „o nas” i czuję się totalnie kupiona wzmianką o Sigurach i Heimie :)
Na razie jesteśmy tylko wirtualnie, ale pod krakowskim adresem:)
Właśnie się zdziwiłam, bo wyczytałam bodajże wrocławski :) Pięęęknego salonu w samym centrum życzę! :)
Trochę we Wrocławiu, trochę w Krakowie:) Następnym marzeniem po Islandii będzie showroom krakowski i wrocławski:) Dzięki za życzenia!
Kochana, mogę widzieć, od jak dawna fotografujesz? Bo wszyscy Cię chwalą, a widać, że niebezpodstawnie :)
Może polecisz jakieś ciekawe strony lub sklepy z artykułami do kulinarnych stylizacji?
Aha, no i jeszcze- jakim aparatem (i obiektywem) czarujesz? Uczyłaś się gdzieś?
Mam nadzieję, że zechcesz mi odpowiedzieć ;)
Pozdrawiam ciepło!
Cześć Patrycja :)
OMG, a kto to „wszyscy”? :) Bo ja oczywiście na wszystko co zrobię z perspektywy czasu patrzę bardzo krytycznie i od razu wymyślam, co trzeba było zrobić inaczej, hahah. Dziękuję! :)
Fotografowaniem jedzenia zajmuję się od maja zeszłego roku, zaczęłam ot tak na fali zainteresowania blogami kulinarnymi, które namiętnie przeglądałam podczas dłuuugiej diety i planowałam, co tylko z nich upiekę jak wejdę w fazę, w której można było dwa razy w tygodniu zjeść deser :) O ile np. ludzi fotografować kompletnie nie umiem, tak jedzenie jakoś „zaskoczyło”.
Robię zdjęcia Canonem 5D Mark II z obiektywem Canon 100mm Macro 2.8L i o ile zawsze coś mi jakoś wychodziło (za kwiatkami i zwierzętami latałam z małpką od bodajże 2002 roku, potem była lustrzanka Sony Alpha 100 też używana hobbystycznie), specjalnie się nie przejmowałam ustawieniami i fociłam w trybach automatycznych, albo półautomatycznych. Po przeczytaniu książki Tartelette wreszcie zrozumiałam to, czego Luby nie był mi w stanie jasno wytłumaczyć, czyli jakie są zależności między głębią ostrości a przysłoną, jak sobie radzić z ISO itd. Teraz robię zdjęcia wyłącznie na pełnym manualu :) I to tyle jeśli chodzi o naukę.
Co do sklepów… namnożyło się tego ostatnio, ja stosunkowo rzadko kupuję akcesoria w sieci. Zdobyć mnie można głównie ceną, więc kupuję przeważnie w TK Maxxie, na przecenach w Home&You, Duce, Nanu-Nana, a nawet Empiku (wyprzedają trochę asortymentu Flo w komicznych cenach). W necie korzystałam na razie ze Scandiloftu, Scandiconcept, Minty House, Westwing, zasadzam się na zakupy w Malabelle ale koszty wysyłki zawsze wyganiają mnie z koszyka, wybieram się też do Beetlebits, bo oprócz netowego mają sklep stacjonarny w Krakowie :) Generalnie zazwyczaj wiem co chcę kupić i googluję za najlepszą ceną, jak np. w przypadku ceramiki Bloomingville. Kupowałam też na Allegro szklane paterki po 17 zł i malowałam je farbą w spray’u za 8 zł ;)
Uff, chyba tyle :)
Pozdrowienia!
Aga, gdzie nowy przepis i nowe zdjęcia :D?
Będą, będą, dopiero wróciłam z wakacji godzinkę temu :D
Te cudowne zdjęcia… już podglądałam na wykrywaczu, ale tu jest ich aż tyle i wszystkie takie piękne, trzymam za Ciebie kciuki w konkursie :-)
Bardzo dziękuję :) I w rewanżu oferuję moje kciuki, grunt to zabawa! Podoba mi się Twój pomysł z konkursem w konkursie, taka kulinarna „Incepcja” ;)
Marzą mi się takie słoiki i nigdzie nie mogę je dopaść, wszędzie tylko walcowate :( Gdzie je dostałaś?!
To są oczyszczone z etykiet słoiczki z konfitur Bonne Maman. Bardzo charakterystyczne, na pewno kojarzysz ze sklepów http://www.bonnemaman.us :)
Właśnie, dlatego chodziły mi po głowie! Są przepiękne, więc muszę w Almie zrobić duże zakupy :)
W sumie jak się kupuje pod kątem słoiczków, nagle ceny tych konfitur przestają tak boleć :D
Z ust mi to wyjęłaś, bo jakby znaleźć nawet w sieci fajne słoiki plus cena przesyłki plus czas oczekiwania… a tu pyszna konfitura jest jeszcze gratis! :) Żyć nie umierać… :)
Piknik na całego! Nie mogę nacieszyć oczu Twoimi zdjęciami, aż nabrałam ochoty na piknik :)
No to trzymam kciuki za dobrą pogodę na weekend :D
Siedzę i patrzę i nie mogę się napatrzeć :) Przepiękne zdjęcia i chociaż nie przepadam za bezą to strasznie mnie kusi wypróbować ten deserek :)
Dzięki! :) Może jak nie lubisz bezy po prostu posłódź lekko jogurt np. cukrem pudrem? Dla mnie sam jest za cierpki, stąd zabieg z bezą, no i walory dekoracyjne… ;) A tak serio bardzo dobre takie cytrynowe malizny. Bardzo :) No i nie takie kamienne jak sklepowe :)
cos cudnego tak fotorelacja.
Dzięki! :)
Uwielbiam Twoje zdjęcia.. po prostu :)
Dziękuję :)
Super jak zwykle to wszystko wygląda. Teraz Ci zazdroszczę tego kosza piknikowego. Marzy mi się taki, mimo że na pikniki nie chadzam, bo panicznie boję się mrówek i wszelkiego robactwa :D
Kosz już wrócił skąd przybył, osobiście nie posiadam, ale mam parę typów :D Tylko to droooga zabawa biorąc pod uwagę częstotliwość użytkowania ;) Co do żyjątek w pełni podzielam, chociaż absolutna panika włącza się tylko przy pająkach i ślimakach (!), reszta jest po prostu niemile widziana ;)
Ale super się prezentuje. :) Wspaniała kompozycja!
Bardzo się cieszę, że się podoba :)
Zawsze jak wchodzę na Twojego bloga, to zachywycam się cudownymi zdjęciami – piękną stylizacją, ciekawymi kadrami etc. Potem zadaję sobie pytanie – kurcze, co ona tam w ogóle upichciła? :) Robisz stanowczo za dobre zdjęcia! :)
Hahah, wiesz, może nie powinno tak być, ale bardzo mnie to cieszy! W założeniu miałam się rozwijać fotograficznie, a przygotowywanie jedzenia wynikło z braku cudzych, chętnych do pracy rąk ;) Także całe jedzenie to tzw. wypadek przy pracy ;) Jakoś tak się złożyło że nie mam oka do ludzi, zwierzaki mi uciekają sprzed obiektywu, kwiatki nudzą, a jedzenie bardzo się ze mną wizualnie polubiło :) Klątwa łasucha! ;)
No przecudne te zdjęcia, napatrzeć się nie mogę :)
Dzięki śliczne :) Zajrzałam od razu do Ciebie a tam lody, aaa, a w biurze ukrop! Też czekam z utęsknieniem na polskie truskawki :)
Oczywiście jak zwykle zdjęcia piękne, a propozycja smakowita. Podoba mi się bardzo Twój kosz piknikowy ;) Całość idealna na letnie spotkania na kocu ;)
Dzięki! :) Koszyk niestety pożyczony, ale może kiedyś się dorobię… ;)
Dobrze, że jest od kogo pożyczać, to tez ważne :) Miłego weekendu.
Wzajemnie, dziękuję :)
na taki piknik to ja bym się z chęcią wybrała, choćby zaraz :) pyszności :)
No to jesteśmy umówione, bo ja bym chętnie coś od Ciebie też chapnęła :D