Cześć i czołem! Obiecałam już dawno na facebooku nową notkę, i – jak to zwykle bywa u mnie z planowaniem – kalendarz nagle zaczął przerzucać po kilka kartek na raz. Ale jestem, przepraszająco puszczam do Was oko i rzutem na taśmę częstuję drożdżówkami na majówkę. A właściwie na każdą porę dnia i nocy, bo wyszły pyszne – puszyste, z kremowym, rozpływającym się serkiem i mięciutkimi po pieczeniu śliwkami. Z racji niekończącej się diety (za miesiąc plaża! rany, rany, rany, a dopiero były trzy miesiące, dwa miesiące, trzy kilo w tę, dwa w tamtą…) miałam tylko wziąć kontrolnego gryza i resztą poczęstować rodzinę, a skończyłam z dwiema drożdżówkami na sumieniu. Po prostu nie dało się inaczej. Mam nadzieję, że Wam zasmakują równie mocno, chyba że także macie w niedalekich planach plażowanie, a silna wola kuleje jak u mnie podczas zimy – wtedy co złego to nie ja ;) A zresztą, majówka! Bawcie się dobrze i po drożdżówce wskoczcie na rower, o!
Przepis na ciasto jest wynikową kilku znalezionych w sieci receptur i porad. Najbardziej przydała mi się notka Doroty i komentarze pod nią zamieszczone, dzięki nim nie biegałam po domu w panice z ręką upapraną rzadkim ciastem :) Nie bójcie się, wyjdzie nieco lejące, ale to nie powód do nerwów i dosypywania kilogramów mąki. W przepisie podałam widełki, ale zdajcie się proszę na własne wyczucie. Ja dałam radę, więc Wam tym bardziej się uda.
Składniki na 6 dużych drożdżówek:
✔ 15g świeżych drożdży
✔ 30g cukru
✔ 270-300g mąki pszennej
✔ 100ml ciepłego mleka
✔ 30g roztopionego masła
✔ 1 jajko
✔ szczypta soli
Kwadratową blaszkę o boku 22cm smarujemy masłem, wykładamy papierem do pieczenia.
Przygotowujemy zaczyn. Do miseczki z rozkruszonymi drożdżami wsypujemy łyżeczkę cukru, łyżkę mąki i zalewamy kilkoma łyżkami ciepłego, lecz nie gorącego mleka. Wszystkie składniki pochodzą z odmierzonych wcześniej porcji. Po rozmieszaniu zaczynu nakrywamy miskę ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na przynajmniej 15 minut.
Po upływie tego czasu dodajemy pozostałe składniki i zaczynamy wyrabiać ciasto. Mąkę dosypujemy stopniowo i zużywamy jej tylko tyle, ile potrzeba by masa przy dłuższym wyrabianiu zaczęła odklejać się od ścianek miski i formować w kulę. Nie martwcie się – może to zająć chwilę, a ciasto i tak będzie dość rzadkie. Przy wyrastaniu nieco zmieni konsystencję i łatwiej będzie potem z nim pracować. Nie przesadzajcie z mąką – drożdżówki z mniejszą jej ilością będą delikatniejsze. Wyrobione ciasto odstawiamy na godzinę w ciepłe miejsce, w misie nakrytej ściereczką.
Nadzienie:
✔ 200g serka mascarpone
✔ 25g cukru pudru
✔ 1 żółtko
✔ 2 duże śliwki
Serek mascarpone miksujemy z cukrem pudrem i żółtkiem, śliwki kroimy na połówki, a następnie w plasterki.
Stolnicę obsypujemy lekko mąką, wykładamy na nią wyrośnięte ciasto i krótko wyrabiamy. Wałkujemy w prostokąt dwa razy szerszy od formy, rozcinamy na pół wzdłuż krótszego boku i przekładamy na blaszkę tak, by zapełnić tylko jej połowę. Część ciasta ma wystawać poza brzeg formy – będziemy nią nakrywać pokryty nadzieniem spód drożdżówki. Zachowując odstęp od brzegów rozsmarowujemy niewiele mniej niż połowę serka, w trzech nie stykających się rzędach rozkładamy plasterki śliwek tak, by na siebie nachodziły. Smarujemy pozostałą odrobiną serka, nakrywamy luźnym ciastem sklejając brzegi. Dokładnie te same czynności powtarzamy w przypadku drugiej porcji ciasta. Miejsca wolne od śliwek dociskamy dłonią formując zarys sześciu drożdżówek. Nacinamy nożem zagłębienia. Blaszkę nakrywamy ściereczką, odstawiamy w ciepłe miejsce na pół godziny. Drożdżówki powinny się piec 25-30 minut w piekarniku rozgrzanym do 180°C, można wstawić je na półkę poniżej połowy wysokości piekarnika, żeby lepiej przypiec spód i nie zarumienić zbyt mocno wierzchu.
Dekoracja:
✔ 100g cukru pudru
✔ 25ml soku z cytryny
✔ 20g orzechów laskowych
Siekamy drobno orzechy laskowe, przygotowujemy lukier rozcierając łyżeczką w szklance cukier puder z sokiem z cytryny. Jeszcze gorące drożdżówki smarujemy lukrem i obsypujemy orzechami. Tadaaam :)
Drożdżówki możecie przygotować dzień przed pieczeniem i schować w formie nakrytej folią na noc do lodówki. Jeśli nie wyrosną, wystarczy przed wstawieniem do piekarnika zostawić je do ogrzania w temperaturze pokojowej.
Smacznego!
W mojej ukochanej piekarni sprzedają podobne drożdżówki. Twoje wyglądają jeszcze lepiej, bo że smak mają obłędny to wiem :).
Koślawe były jak 150! :) Ale dziękuję pięknie hahah :)
Masakrycznie zachwycające, mam wrażenie, ze pachną mi przez monitor. Chyba jutro upiekę. Rewelacja!!!
Bardzo się cieszę, że tak się podobają :D
Wyglądają ślicznie i meeega apetycznie!! ^ ^ Om nom nom nom…!
Hahah dzięki! :)
Poproszę jedną… :) Muszą być przepyszne :)
Już pakuję! ;)
Piękne te drożdżówki! Zdjęcia są rewelacyjne :)
Dzięki! :)
Cóż za cudeńka!
Dziękuję :)
Wyglądają pyyysznie :) A u mnie tez dziś drożdżoweczki, niebawem tez będą na blogu :)) Pozdrawiam!
Dzięki! Będę sprawdzać :) A póki co weszłam i powitał mnie ryż na mleku – uwieeelbiaaam!
Zdjęcia, piękne. Zazdroszczę sprzętu i umiejętności. Czy mogłabyś mi poradzić jak wstawić zdjęcia z Flickr, bo ja kopiuję link z opcji „Share”, ale mój blog na Blogspot wysyła mi wiadomość, że nie mogę dodać zdjęcia, poniewaz jest albo hronione hasłem albo znajduje się w sieci wewnętrznej. I jeszcze jedno zdjęcia zmniejszasz w programie czy jest to mała wersja oryginalnego rozmiaru, że wyglądają tak czysto i wyraźnie (dodam, że wiem jakim sprzętem fotografujesz, ale tak czy inaczej zdjęcia wychodza Ci bardzo czyste i wyraźne).
Dziękuję :)
Co do flickr – też zawsze robię Share, ale zamiast gotowego linka wybieram „Grab the HTML/BBCode” i potem rozmiar, jaki mnie interesuje. Nie ma tylko rozdzielczości dla zdjęć, które chcę wstawić obok siebie w pionie, zawsze więc w kodzie HTML przy pisaniu notki poprawiam szerokości i wysokości w pikselach :) Strasznie to czasem nużące, ale przynajmniej wszystko działa tak, jak bym chciała. To co widać na blogu to przewymiarowane automatycznie przez flickr zdjęcia, które wgrywam tam w rozdziałce 1120×1680 w przypadku pionów :)
Piękne robisz zdjęcia a Twoje drożdżówki już uwielbiam :)
Dzięki śliczne :)
Ja tam wolę trzymać się wersji, że jak wmówię sobie, że coś jest nietuczące to tak właśnie jest i nie odbije się to na moich biodrach :D Te drożdżówki aż muszą pachnieć majem, zabrałabym się za pieczenie, gdyby nie totalna domowa demolka przedremontowa, ale za to jaka kuchnia mi się szykuje! :D
Muszę poćwiczyć siłę perswazji, bo na moje boczki to nie działa! ;) Zazdroszczę i gratuluję kuchni, u mnie majówka upłynie pod znakiem sprzątania ze strychu gratów uzbieranych przez 30 lat, może w te wakacje wreszcie uda się podnieść rodzinne domostwo i moja kuchnia też powstanie :D
Skąd ja to znam, że jeszcze w czasie pieczenia ma być tylko kawałek a potem trudno się powstrzymać przed następnym i nawet wizja zbliżającego się lata nie pomaga :) Taka bułeczka to by mi się przydała, bo dzisiaj za oknem wyjątkowo paskudnie, w sam raz na siedzenie pod kocem z czymś pysznym i oglądanie ulubionego serialu :)
Właśnie, zimno, zbiera się na deszcz i w ogóle jest tak niemajówkowo… Pomysłów do pieczenia milion, ale ta myśl o wyjeździe mnie trzyma z dala od piekarnika :) No chyba że pogoda dalej będzie zaskakiwać i za miesiąc również na Sardynii spadnie śnieg :P
Najpiękniejsze drożdżówki na świecie!
Jeju, dzięki! :)