Wigilijne kapuśniaczki z kapustą w białym winie i grzybami

Witajcie! Z dzisiejszego wpisu cieszę się szczególnie – miałam go dodać rok temu, dwa, trzy…, jednak nigdy nie udawało mi się zdążyć przed Świętami, a to jeden z tych przepisów, które choć kocham całym serduchem (żołądkiem?), to nie korzystam z nich poza okresem bożonarodzeniowo-sylwestrowym. Kiszona kapusta duszona z grzybami kojarzy się dość jednoznacznie, a w przypadku tego typu potraw czasem nawet nie przyjdzie nam do głowy, by przygotować je bez okazji. Zdarza mi się co prawda na potrzeby książek organizować kulinarne Boże Narodzenie w maju czy w sierpniu, ale doświadczenie to jest dosyć… specyficzne :)

Kapuśniaczki pojawiają się na naszej rodzinnej Wigilii od lat. Kiedy byłam jeszcze malutka, zamawialiśmy całe pudełka z pobliskiej piekarni, a gdy ta zniknęła z mapy Krakowa, szukaliśmy godnego zastępstwa. Niestety bezskutecznie – zawsze brakowało tego czegoś. Normalna rodzina może machnęłaby na problem ręką i przerzuciła się na inny przysmak, ale nie my, kapuśniaczkożercy! Jeden lub dwa do barszczu na Wigilii. Jak ktoś miał jeszcze miejsce, to kolejny po, gdy wszyscy się rozeszli, a brzuszki powoli zapominały o pierwszych daniach. Kolejne następnego dnia: albo do obiadu, albo do kubeczka barszczyku o dowolnej porze. Wierzcie mi, dla nas można zakładać osobną manufakturę. I do takiego właśnie rozwiązania doszłyśmy z Mamą parę lat temu. Zaczęłyśmy eksperymentować aż doszłyśmy do przepisu, którym dzielę się z dzisiaj z Wami. Mam nadzieję, że pokochacie go równie mocno!

Kapuśniaczki (16 sztuk):

✔ 40g suszonych grzybów
✔ 250ml gorącej wody
✔ 600g kapusty kiszonej po odsączeniu
✔ 1 duża cebula
✔ 1 łyżka oliwy
✔ 150ml białego, wytrawnego wina
✔ 2 łyżki sosu sojowego
✔ 1 łyżeczka całego kminku
✔ sól i pieprz do smaku
✔ 1 łyżka masła
✔ pęczek natki pietruszki

✔ 2 rolki ciasta francuskiego (po ok. 275g)
✔ jajko
✔ czarnuszka (lub kminek) do posypania

Grzyby zalewamy gorącą wodą na kilka godzin, najlepiej na noc. Odcedzamy zachowując wodę, drobno siekamy. Kapustę przepłukujemy pod bieżącą wodą, odciskamy i drobno kroimy. Cebulę siekamy i rumienimy na oliwie w rondlu, w którym będą mogły się zmieścić wszystkie składniki nadzienia.

Do podsmażonej cebuli dodajemy kapustę oraz grzyby, zalewamy wodą spod grzybów oraz winem. Doprawiamy sosem sojowym, kminkiem, solą i pieprzem. Dusimy pod przykryciem przez 10 minut od czasu do czasu mieszając. Na kolejnych około 10 minut zdejmujemy pokrywkę, mieszamy do odparowania płynu. Po zdjęciu z ognia dodajemy masło i posiekaną natkę pietruszki, mieszamy i odstawiamy do przestudzenia.

Piekarnik rozgrzewamy do 220°C. Blaszki do pieczenia wykładamy pergaminem.

Każdą z rolek ciasta francuskiego dzielimy na osiem równych części. Pośrodku każdej z nich układamy rulonik wystudzonego farszu, smarujemy jeden z bocznych brzegów rozkłóconym jajkiem, by ciasto lepiej się skleiło. Górną i dolną krawędź lekko zawijamy tak, by farsz nie wysypywał się z kapuśniaczka. Zwijamy. Przekładamy na blaszkę łączeniem do dołu, ostrym nożem robimy kilka poprzecznych nacięć. Smarujemy ciastko jajkiem i posypujemy czarnuszką lub kminkiem.

Między kapuśniaczkami muszą zostać zachowane małe odstępy. Pieczemy przez około 15 minut, podajemy na ciepło.

Smacznego!

Orzeźwiające zielone smoothie

38.14

Dziś mam dla Was nieprzyzwoicie dużo zdjęć :) Dawno nie byłam aż tak zadowolona z sesji (choć pewnie do rana zauważę kosmiczne braki w każdym kadrze z osobna) i odrzucenie którejkolwiek fotografii mogłoby zaboleć okrutnie, zbyt okrutnie na niedzielny wieczór, który już i tak jest podszyty strachem przed złowrogim poniedziałkiem. Normalnie nie mam migotania komór na myśl o początku tygodnia pracującego, ale odkąd poniedziałek stał się dniem w którym chwytanie za biurową słuchawkę jest moim obowiązkiem, z tyłu głowy w niedzielę fruwa mi stado pomysłów od symulowania zatrucia pokarmowego po intencjonalne zarażenie się dżumą. Naprawdę, środa czy czwartek – mogę siedzieć przy telefonie spokojna jak mnich. Ale poniedziałek? Dzień, w którym każdy klient od samego rana męczy telefon, byle tylko czym prędzej wyrzucić z siebie duszone cały weekend frustracje? Koszmar! Nic dziwnego, że we wtorek rano – mimo że dyżur przechodzi dalej – na każdy dzwonek skaczę pod sufit, a w myślach wołam „Mamo!” i owijam się wyimaginowanym kocykiem z troskliwym misiem. Ale, ale. Żeby znowu było miło :)

38.13

38.338.11

Tym razem coś dla zdrowia. Jakiś czas temu postanowiłam zrobić remanent lodówki. Oczywiście nie rezygnuję z niedzielnych słodkości – każdy musi mieć w życiu trochę przyjemności! Ale mój codzienny jadłospis wzbogacił się o parę składników i mam nadzieję będzie wzbogacał się dalej w miarę jak będę pogłębiać wiedzę. Dojrzewam do wyciskania świeżych, leczniczych soków (worek marchwi od rolnika leżakuje w kuchni, a wyciskarka już mruga z pudełka, yay!), a póki co zaprzyjaźniam się z kombinacjami blenderowymi. Parę dni temu zmiksowałam napój klasyczną metodą „co się nawinie” i wyszło tak smacznie, że zielony smoothie służył mi cały tydzień w roli drugiego śniadania. Ag vs. fast food? 1:0! W przepisie opcjonalnie pojawiają się jagody goji i nasiona chia. Zdaję sobie sprawę, że nie są to rzeczy najtańsze i nie każdy łapie fit bakcyla i testuje takie ciekawostki – w razie czego po prostu je pomińcie. Mi udało się je znaleźć w bardzo konkurencyjnych cenach i z przyjemnością z nich korzystam mając nadzieję, że faktycznie dożyję setki z sercem jak dzwon i regularnie odnawianym karnetem na fitness ;)

38.138.6

Jeszcze tylko w ramach przypomnienia: do piątku włącznie trwa walentynkowy konkurs. Nie spodziewałam się aż takiego zainteresowania, jest mi niezmiernie miło widzieć Wasze zgłoszenia! Do tego tyle ciepłych słów, aż serducho pęka, że z kilkudziesięciu jak na razie zdjęć będę musiała wybrać tylko trzy. Naprawdę, nie wiem jak to zrobię. Z wieloma deserami wiążą się błyskotliwe historie, wiele deserów jest misternie udekorowanych. Trudny wybór :)

38.5

38.4

38.838.10

Składniki na 2 duże szklanki (ok. 0,7l):

✔ 150ml wody mineralnej
✔ 2 bardzo dojrzałe kiwi
✔ 2 małe lub 1 duże jabłko
✔ natka pietruszki
✔ garść świeżego szpinaku (ok. 60g)
✔ sok z ćwiartki limonki
✔ łyżka miodu

✔ jagody goji do posypania (opcjonalnie)
✔ nasiona chia do posypania (opcjonalnie)

Kiwi wydrążamy ze skórek łyżeczką (ponoć można je jeść w całości, ale nie wiem czy kogokolwiek kuszą owoce futerkowe au naturel :D ), jabłka kroimy w ćwiartki i pozbawiamy gniazd nasiennych. Pietruszka może pozostać z łodyżkami. Wszystkie podstawowe składniki umieszczamy w kielichu blendera, najlepiej w takiej kolejności jak wymieniono powyżej (po zmieleniu „mokrego” kiwi z wodą blender ma łatwiejsze zadanie i nie trzeba mu pomagać upychając zieleninę łyżką).

Smoothie przelewamy do szklanek, jeśli mamy na podorędziu jagody i nasiona, posypujemy nimi napój z wierzchu. Najlepszy jest schłodzony, ale uwaga – z biegiem czasu smaki przegryzają się i po kilku godzinach na prowadzenie wychodzi smak kwaśny. Zaraz po zmieleniu natomiast czuć głównie jabłko i pietruszkę. Potem stery przejmują kiwi z limonką :)

38.938.7

38.12

Smacznego!

38.2